Najważniejsze, żeby krzesło miało wokół siedziska ramę, którą widać po wyjęciu siedziska. Do wyłożenia otworu możan użyć agrowłókniny, gęstej siatki, a ja wykorzystałam biały, gęsto pleciony worek po ziemniakach i jutę. Najpierw wyłożyłam otwór jutą, żeby krzesło ładnie wyglądało, a na jucie ułożyłam białą połówkę worka, który jest szczelniejszy od juty i bardziej wytrzymały, ale po wsadzeniu kwiatów nie będzie widoczny. Na brzegi worka również zrobiłam zakładki z brzegów juty i przybiłam gwoździkami do ramy siedziska.
Tak krzesełka wyglądały po zniesieniu ze strychu (po lewej), zdjęłam zieloną tapicerkę z oparć i zaimpregnowałam krzesła, bo będą stały na zewnątrz. na oparciach zrobiłam białe tło - tabliczkę.
Najpierw juta, potem worek i przybijanie "donicy" do krzesła. Mimo, że worek jest dość gęsto pleciony, to na pewno będzie przepuszczał wodę, ale moje krzesła będą stały na zewnątrz, więc w niczym to nie przeszkadza.
A tu już gotowe na sadzenie. Mam jeszcze wątpliwości co do treści tabliczek, ale zawsze mogę to zmienić. Efekt będzie widoczny dopiero po wsadzeniu kwiatów, ale na to muszę jeszcze odrobinę poczekać, bo jeszcze mrozi, chociaż właśnie usłyszałam w radiu, że po niedzieli ma się ocieplić, więc może uda mi się zdobyć pierwsze bratki i stokrotki - na pewno pojawią się tu zdjęcia krzeseł-kwietników pełnych kwiatów:)
A na nowe życie czekają jeszcze dwie skrzynie także wygrzebane na strychu:
Na razie straszą, mają pokiereszowane pokrywy, ale spróbuję coś z nimi zrobić:)
Póki co widok zza okna mało wiosenny...
Ale to już chyba ostatnie białe dni, Wiosna jest już tuż za rogiem;)